22 lutego 2018 r. w Miejskiej Bibliotece Publicznej odbyło się spotkanie z Aleksandrem Dobą. Wieczór został zorganizowany przy współpracy z Nadmorskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku. Aleksander Doba to bardzo sympatyczny i wesoły człowiek, zadowolony z życia. Jak sam mówi ma 29 lat…. do setki. Pasję poznawania świata zaszczepili w nim rodzice, dlatego zawsze robi to, co kocha. Latał na szybowcach, był skoczkiem spadochronowym, sternikiem i kolarzem. Przygodę z kajakarstwem zaczął dopiero po trzydziestce, ale stało się ono jego największą pasją. Pierwszą wyprawę transatlantycką z Afryki do Ameryki Południowej, poprzedzoną wieloma przygotowaniami, rozpoczął 26.10.2010 r. Największym wyzwaniem okazała się budowa specjalnego kajaka wg wskazówek Doby, a raczej znalezienia firmy, która by go wykonała. Po wielu dyskusjach wyzwania podjął się Andrzej Armiński ze stoczni jachtowej w Szczecinie. Aleksandrowi, podczas wszystkich ekspedycji transatlantyckich, towarzyszył ten sam kajak OLO. Jednostka pływająca, mimo że waży ok. 700 kg, jest niezatapialna, a po wywrotce sama wraca do prawidłowej pozycji, dzięki specjalnej konstrukcji. Na pokładzie ma zamontowane panele słoneczne. Wytwarzany prąd jest wykorzystywany przez odsalarkę, do utrzymywania łączności oraz systemów bezpieczeństwa. Najsłynniejszemu kajakarzowi na świecie zależało, aby jego ekspedycja była samodzielna, samotna i międzykontynentalna. Za drugim razem kajakarz postanowił pokonać ocean w najszerszym miejscu. Wystartował z Lizbony 05.10.2013 r., a zakończył 19.04.2014 r. w New Smyrna Beach na Florydzie. Z powodu niekorzystnych wiatrów przez 40 dni pływał po Bermudach. W trakcie tej wyprawy uszkodził ster, który naprawił na pokładzie żaglowca „Spirit of Bermuda”. Podczas wodowania złamał się pałąk stabilizujący i zbiło się światło nawigacyjne, mimo tego podróżnik kontynuował wyprawę. Najtrudniejsza była trzecia wyprawa z Ameryki Północnej do Europy. Dopiero za trzecim razem udało się Dobie osiągnąć cel. Podczas ekspedycji podróżnik prócz siły własnych mięśni, wykorzystywał też wiatry i prądy morskie, a te mu początkowo nie sprzyjały.
Kajakarz powiedział, że Atlantyk został pokonany kajakiem 6 razy. Przez Brytyjczyka i 2 Niemców oraz 3 razy przez Polaka, Aleksandra Dobę. Zaznaczył, że przepłynął ocean z kontynentu na kontynent, a nie jak jego poprzednicy z wyspy na wyspę. Aleksander Doba śmieje się, że podczas wypraw, jego żona miała najlepszą kontrolę nad mężem na świecie. Sygnał, gdzie aktualnie się znajduje był wysyłany automatycznie co 10 min. Głównym sponsorem jego ekspedycji była Gmina Police, jak sam mówi „najbardziej reklamowane miasto na świecie”. Gdy przejeżdżał przez Avenue des Champs-Élysées w Paryżu obserwujący go policjanci machali do niego myśląc, że jest ze służb mundurowych, bo na kajaku miał napis POLICE. Kajakarz doczekał się filmu o sobie pt. „ Happy Olo” oraz kilku książek opisujących jego przygody. Sam jest autorem dwóch: „Na fali i pod prąd”, „Olo na Atlantyku. Kajakiem przez ocean”. Za miesiąc ma ukazać się jego publikacja dla dzieci pt. „Ocean to pikuś”.
Na spotkanie tłumnie przybyli fani Doby. Pytali o racje żywnościowe, higienę i potrzeby fizjologiczne, sen, a także czy widział wieloryby podczas podróży. Zapytany o radę dla młodzieży odpowiedział, że nie trzeba pracować, aby dobrze żyć. Wystarczy rozwijać pasje i znaleźć sponsorów, którzy będą nam za to płacić, a wtedy nie będziemy w pracy. Zaznaczył, że przy rozwijaniu naszych pasji, ważna jest też nauka i znajomość języków obcych. Nasz gość cały czas udowadnia, że nie wiek, ale determinacja, hart ducha i konsekwencja w działaniu decydują o powodzeniu przedsięwzięcia.
Na spotkanie przybyli słuchacze Nadmorskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, członkowie Klubów Żeglarskich z Wolina i Dziwnowa, międzyzdrojska młodzież oraz mieszkańcy Międzyzdrojów i okolic. Po pełnym wrażeń wieczorze bohater wieczoru chętnie fotografował się z czytelnikami, żartował z nimi i wpisywał dedykacje do zakupionych książek.
Bibliotekarze